wtorek, 3 lutego 2015

Dziewczyna, która igrała z ogniem - czyli czytaj i przepadnij.

Jak już wspominałam - nie jestem fanką kryminałów. Daleko mi do czytania Aghaty Christie, choć znam przewrotność swojej natury i wiem, że prędzej czy później sięgnę po książkę tej autorki. Nudzą mnie "ludzkie" morderstwa (takie, gdzie wiadomo, że zabójcą był człowiek), pościgi policyjne i długie śledztwa. A już na pewno nie znoszę wątków politycznych, korupcyjnych i malwersacji finansowych. Dlaczego więc sięgam po książkę, która mi prawie wszystkie te "rozrywki" zapewnia? Zwyczajnie zaufałam autorowi.

Dziewczyna, która igrała z ogniem


W drugim tomie trylogii kryminalnej Millenium śledzimy dalsze emocjonujące przygody dwójki bohaterów, Lisabeth Salander i Mikaela Blomkvista, których losy ponownie się splatają. Lisabeth na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności jest podejrzana o popełnienie ciężkiego przestępstwa i ścigana przez policję. Mikael nie wierzy w jej winę i zaczyna prowadzić własne śledztwo. Zaczyna się dramatyczny wyścig z czasem...

Pierwszy tom Millenium to była dla mnie próba, czy przebrnę przez kryminał. Nie tylko przebrnęłam, ale zrobiłam to bardzo szybko, wręcz pochłonięta opisaną w nim historią. Gdyby tamta próba skończyła się dla mnie fiaskiem nie sięgnęłabym po tom drugi, a właściwie drugi i trzeci, bo wypożyczyłam obydwa razem. Po pierwszej części obejrzałam jej amerykański odpowiednik filmowy Dziewczyna z tatuażem i wściekła byłam bardzo, że tak uproszczono zakończenie. Mam w planach szwedzką ekranizację, ale to może dopiero jak skończę trylogię.

Opis Dziewczyny, która igrała z ogniem mnie osobiście nie zachęca. Ba, gdybym nie znała historii od początku, w życiu bym po nią nie sięgnęła. Czytając go mam wrażenie, że opisuje książkę - koszmar dla mnie. Morderstwa, afery i siedemset stron. W życiu. Jednak zafascynowana dalszymi losami Blomkvista i Salander zabrałam się za to tomiszcze. I bardzo dobrze zrobiłam.

Chyba każdy przyzna, że Lisbeth to postać, która zasługuje na miano kultowej. W pierwszym tomie Larsson rozbudzał ciekawość czytelnika jej osobą, podsycając to zaciekawienie pojawiającymi się, niby nieistotnymi szczegółami. W tomie drugim Salander gra pierwsze skrzypce. Zostaje obdarta z prywatności, a autor mistrzowsko prowadzi akcję tak, żeby nasycić się wolnym poznawaniem życiorysu tej zagadkowej dziewczyny. Lisbeth nabiera realnych kształtów ( i nie mówię tu o operacji piersi, którą sobie zafundowała), tajemnicza aura jej osoby opada strona po stronie.

Mikael tym razem, choć na końcu odgrywa ważną rolę, stoi trochę z boku. Zostaje postacią drugo- lub nawet trzecio-planową. W głowie tworzy mi się film, widzę jak ich role się odwracają i bardzo się z tego cieszę. Bo polubiłam Salander od początku.

Nie jest to typowy kryminał. To raczej powieść sensacyjna, z wątkami kryminalnymi i dynamiczną akcją. Czyli coś, czego nienawidzę :) A jednocześnie mam świadomość, że czytałam coś, po co w przyszłości znowu sięgnę - a tak robię tylko z nielicznymi, bardzo dobrymi książkami. Na czym więc polega fenomen powieści Stiega Larssona?

Nie wiem czy potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony czytam o rzeczach, które normalnie kompletnie mnie nie interesują. Z drugiej lecę z kartkami w tempie wyszukiwarki Google, żeby już, już! wiedzieć co będzie dalej. Wysnuję jednak przypuszczenie, że to Lisbeth Salander jest siłą napędową tych książek. Oderwana od współczesności, z niebywałą inteligencją i setką zagadek sama w sobie tworzy strony tej historii. Chcesz wiedzieć, czy jej się uda, co jeśli nie? Może dlatego nawet wstawki z policyjnych raportów nie nudzą, szukasz w nich nazwiska Salander, rozwiązujesz sprawę razem z nimi i masz ochotę krzyknąć Weźcie ruszcie mózgownicami, to nie ona patałachy!

 Nie ma co się rozpisywać o treści książki. Szczerze? Jest tego niewiele. Tak, wiem dość dziwnie to brzmi, kiedy mówi się o pozycji złożonej z siedmiuset stron. Ale serio. Rzecz tyczy się wmieszania Lisbeth w morderstwo, dochodzenie w tej sprawie odkrywa całemu światu jej tajemnice. I tyle. Nudne? Broń Boże. Jedna z ciekawszych książek, które czytałam w ostatnim czasie. Sekret tkwi w tym, że wkraczając w świat Lisbeth Salander ciężko z niego wyjść. Chłoniesz informacje jak gąbka i chociaż cały już od nich napuchłeś - chcesz jeszcze. A Stieg Larsson podaje Ci je na tacy.

Moja ocena: 5/6
Autor: Stieg Larsson
Tłumaczenie: Paulina Rosińska
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2009
Liczba stron: 704

Przeczytane również w ramach wyzwania Czytamy literaturę skandynawską i islandzką.

6 komentarzy:

  1. Ja niestety wielką fanką Stiega Larssona nie jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja osobiście lubię czytać kryminały, dlatego od jakiegoś czasu zastanawiam się nad powyższą trylogią. Tylko mi czasu po prostu brak, żeby się za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam 3 części, ale ich objętość na razie zniechęca mnie do czytania

    OdpowiedzUsuń
  4. Długo polowałam na pierwszą część i bardzo się rozczarowałam, dlatego kolejne omijałam szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze sagi Millennium, choć mam ją na półce ponad dwa lata. Mimo całej masy pozytywnych komentarzy wciąż przeraża mnie objętość tych książek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny język, wciągająca fabuła i interesujące postaci. :) I czytelnik czyta dopóki nie skończy. Bardzo mnie wciągnęła cała trylogia.

    OdpowiedzUsuń