piątek, 2 stycznia 2015

Kubuś Puchatek. Bajeczki w 5 minut - coś na czas przed spaniem.

Do dzisiaj pamiętam, jak kiedyś skacząc po kanałach TV pomyślałam " Boże, dzieci na prawdę to oglądają..?". Przerażała mnie wizja mojego - wtedy jeszcze przyszłego dziecka, które ogląda to badziewie. Wszystko skomputeryzowane, zero fabuły, o morale już nie wspominając. Gdzie czasy Koralgola, Misia Uszatka, Żwirka i Muchomorka? Gdzie Reksio i Muminki? Na szczęście, kiedy weszłam w posiadanie- że tak ładnie to określę, pierwszego egzemplarza z serii "Twoje własne, żywe, zrób to sam", okazało się, że nie jest tak źle. Przecież komputer umożliwia włączenie jakiejkolwiek bajki w wybranym przez nas czasie. A i nowoczesne kanały bajkowe w TV mają stałe pory, w których można tam spotkać "klasykę gatunku". Kiedy więc nadeszła ochota na obejrzenie czegoś, już nie byłam przerażona wizją oglądania robotów strzelających ultrafioletem z nowoczesnych pistoletów chowanych do rękawa. Mam wybór. Tak samo jak z książkami.

Kubuś Puchatek. Bajeczki w 5 minut.



Bajeczki w 5 minut to książka idealna do czytania na dobranoc, albo w wolnej chwili w ciągu dnia. Każda z pięciu bajeczek to nowa przygoda ulubionych bohaterów Twojego dziecka. Teksty nie są długie, więc bez trudu utrzymasz uwagę małego słuchacza.

Lubicie Kubusia Puchatka? Ja jakoś kurczę, nie bardzo. Pamiętam tą bajkę z dzieciństwa, nigdy za nią specjalnie nie przepadałam - właściwie bez konkretnego powodu. Jednocześnie teraz zdaję sobie sprawę z tego, że wśród wielu bezużytecznych porcji kolorowego ruchu w TV - to jedna z tych bardziej wartościowych pozycji.

Cyśka Kubusia nie darzy miłością wielką, ale go lubi. Jedną z trzech maskotek, z którymi śpi ( nie licząc nas ;) ) jest mały Tygrysek, wygrany przez tatę w tej grze, co to trzeba wycelować, złapać i wyciągnąć maskotkę niby- dźwigiem. Jeśli chodzi o książeczkę - złowiła ją sama w bibliotece. Miała na nią wielki boom, czytaliśmy pięć wieczorów, każdego inną opowieść. Jednak potem bajeczka trafiła na półkę i zastąpiła ją inna. Więcej jej przed spaniem nie wybrała. 

Książka sama w sobie jest ciekawym rozwiązaniem. Po pierwsze - tematyczna seria, więc można poszukać tej z ulubioną bajką naszego dziecka. Po drugie - historie zawarte w książce są faktycznie idealne czasowo na dobranoc. Ani za krótkie, ani za długie. Mamy też oczywiście masę ilustracji, które znamy z konkretnych bajek w TV. 

Każda z pięciu historii ma jednego głównego bohatera, który oczywiście spotyka całą resztę mieszkańców Stumilowego Lasu. Mamy Prosiaczka, który nocuje u Kubusia i przekonuje się, że wszystko w nocy brzmi inaczej w obcym domu. Mamy Maleństwo, które dowiaduje się, że mieszkanie samemu wcale nie jest łatwe i trzeba wtedy wykonywać wszystkie obowiązki. Jest Tygrys, któremu wydaje się, że zgubił swoje brykanie, Kubuś, który ma dla wszystkich niespodziankę, ale w końcu sam zapomina o co chodziło. I mamy Kłapouchego, który nie wyobraża sobie, że, wszystko może być dobrze :

-Wcale się nie skarżę, ale "nic się nie stało" brzmi dla mnie bardzo podobnie do "coś się stało.

Mimo osobistych (niewyjaśnionych) niechęci do bajki o Kubusiu Puchatku, książeczkę mogę polecić. Opowieści w niej zawarte są interesujące dla maluchów, barwne i co najważniejsze - płynie z nich jakiś przekaz. Krótkie - zachęcają do czytania i mogą być doskonałym wstępem do wieczornego rytuału, jeśli ktoś dopiero zaczyna czytać przed snem swoim dzieciom.

Moja ocena: 5/6
Autor: Laura Driscoll, Josie Yee (ilustracje)
Tłumaczenie: Anna Niedźwiecka
Wydawnictwo: Egmont, wydanie drugie 2011
Liczba stron: 48



1 komentarz:

  1. Uwielbiam Kubusia Puchatka a jeszcze mocniej kochanego Kłapouchego:)))

    OdpowiedzUsuń