środa, 31 grudnia 2014

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - jak stał się cud i pochłonęłam kryminał.

Jakoś kurczę nie wiem, jak to się stało, ale kryminały nigdy mnie nie rajcowały. Czy to filmy, czy książki. Nie znam właściwie powodu mojej niechęci, ale jak słyszałam, że kryminał, że super, że majtki pełne ze strachu - mówiłam "nie, dziękuję". Wolałam już horror czy thriller, jeśli miałam deficyt dreszczyków emocji. Kryminał kojarzył mi się z facetem w długim prochowcu i kapeluszu śledzącym kobietę. Potem kobieta zostaje zamordowana i wszyscy szukają faceta w prochowcu, po to tylko, żeby się dowiedzieć, że też był kobietą. Bo wtedy nikt na to nie wpadnie. Ot, taka zagadka. Z kolei lubiłam gry komputerowe na podstawie kryminałów. Na strzelanki mam za słabe nerwy, ja zdecydowanie z tych, co wolą ruszyć mózgownicą, choć ślęczenie nad zagadkami wiele dni to też nie na moje nerwy..Co zrobić. Obiecałam sobie jednak, że się przemogę i tak oto trafiłam na tę książkę.

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet



Dziennikarz i wydawca magazynu "Millenium" Mikael Blomkvist ma przyjrzeć się starej sprawie kryminalnej sprzed czterdziestu lat, kiedy zniknęła bez śladu Harriet Vanger.
Do pomocy dostaje Lisabeth Salander, młodą, intrygującą outsiderkę i genialną resercherkę. Blomkvist i Salander tworzą niezwykły team. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.

Muszę się przyznać, że pierwsze sto stron ciężko mi było przebrnąć. Nijak nie mogłam się wciągnąć w sprawę, za którą miał pójść do więzienia Mikael, miałam moment zwątpienia, ale powiedziałam sobie "spokojnie, rozkręci się". I miałam rację...

Kiedy pojawiła się osoba Lisabeth, a Mikael wyjechał do domu Vangera, zaczęłam się wciągać bez reszty. Chciałam być sprytniejsza od autora i wydawało mi się, że wiem! Że rozwiązałam! Nic nie rozwiązałam... No dobra, coś tam wymyśliłam, pośrednio się zgadzało, ale i tak całe wysiłki moich zwojów mózgowych na nic...

Kiedy czytam książkę, zapisuję sobie strony z interesującymi cytatami. Patrzę teraz i co? Ponad 600 stron lektury, a ja mam zapisany JEDEN cytat. I to nie to, że ciekawych cytatów nie było. Ja po prostu byłam tak głęboko w książce, że kompletnie zapomniałam o tych cytatach... No cóż. To tylko świadczy o książce ;) W każdym razie bieda z cytatami, ale tutaj ten jeden, który gdzieś w momencie olśnienia, zanotowałam:

Przez lata przysporzyłem sobie wielu wrogów. Nauczyłem się jednego: nie podejmuj walki, kiedy wiesz, że z pewnością przegrasz. Ale nigdy nie pozwól, aby komuś, kto Cię znieważył, uszło to na sucho. Czekaj na stosowny moment i oddaj, kiedy znajdziesz się w dużo lepszej sytuacji, nawet jeżeli nie pragniesz odwetu.

Poza przydługim wstępem, książka moim zdaniem ma jedną wadę - zbyt szybkie zakończenie. Nie chodzi mi o to, że ponad sześćset stron to mało, tylko po długim rozwoju akcji nagle wszystko dzieje się w przyspieszonym tempie. Zagadka się rozwiązuje. Choć może to i dobrze - kolejny element zaskoczenia.

Nie chcę się rozpisywać, bo mnie korci, żeby napisać o wyjaśnieniu całej zagadki, a myślę, że to nie jest dobre dla osób, które jeszcze tej książki nie czytały. Bo myślę, że to nie tylko ja tak późno...?

Reasumując.... Pozycja idealna na pierwszą prawdziwą randkę z kryminałem. Ktoś, kto nigdy tego gatunku nie lubił, trafił na książki nieciekawe, lub zwyczajnie nie mógł się do kryminałów przekonać (jak ja) - powinien być zadowolony. Sama czułam się jak w tych dobrych, kryminalnych grach, w które kiedyś lubiłam grać. Ruszałam mózgiem tam i z powrotem, żeby znaleźć rozwiązanie przed Mikaelem. Wiem na pewno, że przy najbliższej wizycie w bibliotece zaopatrzę się w kolejne dwie części. Aż sama sobie się dziwię... Ja i powieści kryminalne...? Kilka dni temu rzekłabym "phi!".

Moja ocena: 5,5/6
Autor: Stieg Larsson
Tłumaczenie: Beata Walczak- Larsson
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2009
Liczba stron: 640

14 komentarzy:

  1. Ja mam bardzo podobnie jak ty. Zamiast kryminałów zdecydowanie bardziej wolę horrory lub thrillery. Mimo to od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po ten gatunek, dlatego chętnie zaznajomię się z powyższą pozycją, tym bardziej, że tak pozytywnie ją oceniasz.
    Szczęśliwego Nowego Roku! Wszystkiego co najlepsze. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, polecam! Zaraz sprawdzę jaka jest ekranizacja :) Dziękuję i Tobie jeszcze raz również najlepsze życzenia :)

      Usuń
  2. Lubię zarówno kryminały, thrillery czy horrory, a te trylogię wprost uwielbiam! Postać Lisbeth jest moją ulubioną, zarówno filmowo (w wersji amerykańskiej bo szwedzkiej jeszcze nie oglądałam) jak i książkowo. Polecam kolejne dwa tomy trylogii. Też mają te samą tendencję - długi i momentami nudny wstęp, ale późniejsza akcja wszystko wynagradza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie! :) W takim razie przy kolejnych częściach też nie będę się zrażać początkiem ;)

      Usuń
  3. Ja uwielbiam kryminały :) Zresztą jak będziesz miała ochotę mnie odwiedzić, to się o tym nie raz przekonasz :) Kocham rozwiązywać zagadki, śledzić poczynania policji, poznawać psychikę kolejnych antybohaterów. Tego typu książki mają coś takiego w sobie, co ciągnie mnie do nich niczym miód małego niedźwiadka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ksiazka, ktora opisujesz super! Dlugo sie do niej zbieralam bo "co modne" nie czytam...ale gdy dopadlam to wpadlam i przeczytalam wszystkie czesci :) Film tez uwazam za fajny- oczywiscie "inny" niz ksiazka ale warty obejrzenia. Moja przygoda z kryminalem zaczela sie od Joanny Chmielewskiej :) teraz lubi czytac Charlotte Link- polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo - nie lubię tego, co modne ;) Jestem po obejrzeniu ekranizacji - świetna, choć zakończenie mnie zawiodło, miałam wrażenie, że spłycono wątek, skrócono go "na odwal się".

      Usuń
  5. Kocham kryminały całym serduszkiem i to chyba będzie pierwsza przeczytana przeze mnie pozycja z mojej 12. Co zabawne, jestem już nawet w drugi tom zaopatrzona :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic zabawnego, pomyślałaś do przodu, a ja głupia obstawiałam, że mi się nie spodoba i teraz muszę czekać:P... Bibliotekę dopiero w poniedziałek mi otwierają :P

      Usuń
  6. Mam wszystkie części trylogii. Uwielbiam te książki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Larsson to już powoli klasyka w tym gatunku. Mistrzowsko napisał trylogię! Ja zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu: http://rudymspojrzeniemnaswiat.blogspot.com/2014/11/czytamy-literature-skandynawska-i.html może cię to zmotywuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra... ale to już ostatnie wyzwanie na ten rok :P

      Usuń